15 kwietnia

Drodzy Rodzice, Kochane Dzieci

Wczoraj spotkaliśmy się z zającem Feliksem, a dzisiaj poznamy Kosmatka z książki „Kosmatek ze starej wierzby”. Kim jest Kosmatek? Małym ludkiem z bajki, który  opowiada dzieciom o swoich przygodach.

Posłuchajcie :

Pierwsza przygoda
Wszystkiemu winien był polny dzwonek. Siedziałem na wierzbowej gałązce, tuż koło mojego mieszkania pod odrastającą korą, i spoglądałem z góry na liliowe dzwonki, które otwierały właśnie swe zwieszone ku ziemi kwiaty. Choć było wczesne rano, słońce przygrzewało już mocno.
– Muszę mieć taki liliowy kołpaczek – mruknąłem wstając, bo postanowiłem zejść zaraz po niego na ziemię.
A potem pomyślałem sobie jeszcze, że przydałyby mi się także pantofle z żółtych kwiatów lnicy, rosnącej nad rowem, i że w takich pantoflach mógłbym zajść na pewno bardzo daleko. Może nawet aż do tej wody, het, na drugim krańcu łąki…
Bardzo lubię patrzeć z wierzbowej gałęzi na polny staw. W dzień kąpią się w nim słoneczne promyki i tak migocą, aż muszę oczy przymrużać. A w nocy, jeśli się czasem obudzę, to widzę, jak księżyc chodzi po wodzie jasną, świetlistą drogą…Ale nigdy tam jeszcze nie byłem.
Zszedłem więc po schodkach z kory na ziemię. Tuż koło mojej wierzby znalazłem dwa żółte kwiatki, które lnica przed chwila upuściła. Wsunąłem je na nogi.
– Jak na mnie robione!-ucieszyłem się. – Nikt nie miał tak pięknych butków jak ja!
Ale przede wszystkim chciałem zdobyć liliowy kapelusz. Z tym kapeluszem miałem więcej kłopotu. Dzwonek zwisał wysoko w górze obok łodygi białego złocienia – tego ze złotym środkiem…
„Jak go dosięgnąć?”
Kiedy się nad tym namyślałem, coś wielkiego skoczyło i przysiadło koło mnie na złamanej trawce. Przestraszyłem się bardzo.
Groźna mina…długie wąsy…zielony strój…i dwie olbrzymie nogi… Naprawdę to było ich sześć, ale takich jak te dwie tylne to jeszcze nigdy nie widziałem…
– Nie bój się, Kosmatku – powiedział długonogi – to przecież ja, pasikonik! Czy nie pamiętasz, jak chętnie słuchałeś mojego grania?
Pociągnął długą nóżką po brzegu skrzydełka. Usłyszałem moją ulubioną piosenkę:
– Cyk, cyk, cyk…

 – To ty jesteś pasikonik? Przyglądałem ci się zawsze z daleka, dlatego cię nie poznałem. Nie wiedziałem, że masz taką srogą minę i takie groźne szczęki…
   – A popatrz Kosmatku, jakie są mocne! Mogę nimi przegryźć nawet łodyżkę tego dzwonka.
Poruszył kilka razy szczękami i liliowy kapelusik z wywiniętymi brzegami upadł mi pod nogi.
– Pasikoniku! Czy wiesz, że spełniłeś jedno z moich życzeń? – zawołałem wkładając dzwonek na głowę.
– Bardzo się cieszę – powiedział pasikonik. – Czy masz jeszcze jakieś życzenie?
– Mam jeszcze jedno – westchnąłem – ale bardzo trudne.
– Powiedz, jakie.
– Chciałbym zobaczyć z bliska wodę w polnym stawie…
Sam widzisz, że to niełatwe do spełnienia.
– Niełatwe? Ależ, Kosmatku! Siadaj na mnie i za chwilę będziesz nad wodą!
– Co? Naprawdę, pasikoniku? Ty mógłbyś mnie tam zanieść?
Nie wiedziałem, jak wyrazić mu swą radość. Po chwili jednak zatroskałem się znowu.
– A jak powrócę do domu? Bo przecież przed nocą chciałbym być na starej wierzbie…Jeszcze nigdy nie podróżowałem tak daleko…
– Nie obawiaj się. Zdążysz wrócić. Ja sam cię odniosę. A teraz hop! Skacz na mnie!
Prędko usiadłem na zielonym grzbiecie mojego przyjaciela.
– Trzymaj się mocno – ostrzegł mnie pasikonik i przeskoczył z trawy na różową firletkę.
Co to był za skok! Zdawało mi się, że płynę w powietrzu.

Przytuliłem się mocno do mego konika, który już był na żółtym jaskrze, potem na liliowym dzwonku.
Potrącony w przelocie dzwonek zadzwonił cichutko.
Trzeba mieć takie uszy jak ja, żeby usłyszeć jego głos. Ale tym razem nie zrozumiałem, co zadzwonił, bo pasikonik odbił się od najbliższej trawy i skakał, i skakał coraz dalej.
Zbliżaliśmy się już do brzegu stawu.
– Dalej nie pójdę, bo zamoczyłbym nogi – powiedział pasikonik zatrzymując się. – Poczekam tutaj na ciebie.
Zeskoczyłem z mojego wierzchowca na suchą kępkę. Ale cóż z tego, że staw był tak blisko, skoro zasłaniały mi go wysokie trawy.
– Nic nie widzę – powiedziałem zmartwiony. – Co robić?
Ku mojemu zdumieniu odpowiedział mi nie pasikonik, ale wielka, płowa żaba o wyłupiastych oczach.
– Rrrech, możesz wejść na mnie, Kosmatku. Z mojego grzbietu dojrzysz wodę…
– Skąd ty mnie znasz? – zdziwiłem się. – Przecież jestem tu pierwszy raz!
– Rrrech, wszyscy cię znamy! Przed paru dniami świerszcze ułożyły o tobie piosenkę i śpiewają ją od rana do nocy. Czy nie słyszałeś jej jeszcze?
– Nie…
– Właśnie jeden grał przed chwilą. On mieszka tu niedaleko.
Nastawiłem uszy. Poprzez szelest traw, poprzez szmery tysiąca wędrujących w pobliżu owadzich nóżek usłyszałem…
Świerszcz śpiewał:
Czy wiecie?…czy wiecie?…czy wiecie, że tej wiosny urodził się pod starą wierzbą ludek z bajki?
Nie miał co włożyć na siebie, więc dała mu wierzba srebrzystą bazię na kubraczek…
Nie miał domku, więc dała mu kącik pod odstającą korą, wysłany miękkim mchem…
I ludek pozostał na wierzbie…
Od kosmatego kubraczka nazwano go Kosmatkiem, Kosmatkiem ze starej wierzby…
Czy wiecie?…Czy wiecie, że dziś z rana Kosmatek wybrał  się po raz pierwszy w daleką podróż?…W podróż na drugi koniec łąki, by zobaczyć wody polnego stawu…

   – Ten świerszczyk wie o wszystkim! – zawołałem. – Naprawdę tak było. Tylko jeszcze nie widziałem z bliska polnego stawu!
– Wejdź mi na plecy, a zobaczysz – powtórzyła żaba przysuwając się bliżej. – Tylko nie siedź za długo…
Miała tak śliską i gładką skórę, że raz po raz obsuwałem się, ale nareszcie udało mi się stanąć na jej karku.

– Ach, jak tu pięknie! – wykrzyknąłem rozglądając się.
– Tak się cieszę, że mnie tu przywiozłeś, pasikoniku! Nie widząc go w pobliżu zawołałem głośniej:
– Pasikoniku! Gdzieś ty się schował? Gdzie jesteś?
– Rrrech, na próżno go wołasz – zaskrzeczała żaba. – Już dawno uciekł.
– Uciekł?! – przestraszyłem się. – To jak ja tera wrócę do domu?
– Na własnych nogach.
– Przecież ja do wieczora nie zajdę! Dlaczego on uciekł?
– Bał się, żebym go nie zjadła. Ale dla mnie to za duży kąsek. Wolę muchy i komary…Czy długo chcesz siedzieć na moim grzbiecie, Kosmatku?
– Pozwól mi jeszcze trochę – poprosiłem. – Widzę stąd całą okolicę. Nareszcie mogę przyjrzeć się z bliska słonecznym iskierkom, jak skaczą i kąpią się w wodzie…
– Iskierki…słoneczne promyki…masz się czym zajmować – gderała żaba. – Powiedź lepiej, czy nie widzisz czegoś smacznego do zjedzenia? Jakiejś muszki na przykład.
– Nie widzę – odpowiedziałem rozglądając się dokoła. – O, zbliża się do nas jakiś olbrzymi ptak. Ma wspaniałe, długie, czerwone nogi…
– Rrech! To bocian!
     Zanim zdążyłem zsunąć się z gładkiego grzbietu, żaba w kilku skokach znalazła się w płytkiej wodzie.
– Uważaj! Utopisz mnie!- krzyknąłem.
– Właź mi na głowę, pomiędzy oczy – zaskrzeczała w odpowiedzi i zanurzyła się po sam czubek głowy. – A teraz prędko chwytaj brzeg tego liścia, bo ja nurkuję…
    Mokry i wystraszony wgramoliłem się na szeroki, płaski liść, który leżał na wodzie. Nadchodzący bocian zerknął na mnie i poszedł dalej, rozpryskując wodę przy brzegu. Zostałem sam.
    Zachciało mi się podróży! Zachciało mi się wody! Nie dość mi było tych kropel rosy, w których myłem się co rano i co wieczór! Mój piękny kubraczek z wierzbowej bazi miał pozlepiane włoski. Jeden pantofel zgubiłem jadąc na pasikoniku, drugi pływał teraz po wodzie razem z dzwonkowym kapeluszem. A tu jeszcze w brzuszku pusto, bo zapomniałem o śniadaniu…
    I jak ja teraz wrócę do domu, kiedy dookoła tylko woda i woda?!
    Byłbym chyba zginął z głodu, gdyby nie to, że tuż przy liściu rósł wielki, błyszczący biały kwiat, oparty na czterech zielonkawych łódeczkach. Ostrożnie, żeby się znowu nie zamoczyć, przeszedłem na jedną z łódek, a z niej na białe płatki.
– Bzzz- zabrzęczały na mój widok muszki, obsypane złotym pyłkiem z pręcików kwiatu.
– Proszę, nie przeszkadzajcie sobie – powiedziałem grzecznie, sięgając ręką do kapelusza.

    Zapomniałem, że go już nie mam na głowie.
– Ja także chciałbym się trochę posilić…
    Ach, jak mi smakował ten złoty pyłek! Od razu poczułem się lepiej. A że słońce grzało coraz mocniej i suszyło mój kubraczek, więc najedzony, położyłem się wygodnie na białym płatku i zasnąłem.
    Przez sen poczułem, że ktoś mnie podnosi, że głowę mam coraz wyżej… Otworzyłem oczy.
    Biały kwiat powoli stulał płatki. Cztery łódki unosiły się ku górze. Lada chwila mogły mnie zamknąć i uwięzić…
    Zerwałem się i zacząłem przeciskać pomiędzy płatkami. Ileż ich tam było! Myślałem, że nigdy nie dojdę do końca.

Wreszcie znalazłem się na jednej z łódek i w ostatniej chwili przeskoczyłem na zielony liść. Patrzyłem z niego, jak zniknęły białe skrawki okryte szczelnie czterema zielonkawymi łódeczkami.
– To mi się udało! – zawołałem. – Jeszcze trochę, a udusiłbym się wśród białych płatków.
„Ba! Ale co dalej?- zastanowiłem się. – Słońce już zachodzi… Cały dzień przespałem… I jak ja wrócę do domu? Przez wodę nie przepłynę… Gdzie moja stara wierzba? Gdzie moje łóżeczko z zielonego mchu?”
Rozpłakałem się ze zmartwienia, z głodu i z zimna.
Słońce zrobiło się czerwone i zniknęło za lasem. Ściemniało się. Nade mną komary zawodziły cienkimi, świdrującymi w uszach głosikami.
Wtem coś błyszczącego wyjrzało tuż koło mnie z wody. Skuliłem się ze strachu i zasłoniłem oczy. Kiedy zerknąłem przez palce, na mojej liściowej wysepce siedział duży chrząszcz, czarny, z jasnymi obwódkami na twardym pancerzu. Patrzył na mnie uważnie i groźnie poruszał szczękami.
– Czy Ty może jesteś Kosmatek? – odezwał się wreszcie
– Tak, to ja… – wyszeptałem.
– A ja nazywam się pływak żółtobrzeżek. Słyszałem już o Tobie. Skąd się tu wziąłeś?
Pomyślałem, że skoro ze mną rozmawia, to chyba nie zrobi mi krzywdy. Opowiedziałem mu więc o całej podróży nad staw.
– I bardzo chciałbym wrócić do domu, do mojej wierzby – dodałem na końcu.
Podszedł do mnie posuwając się po liściu bardzo niezdarnie i powoli.
– No, dobrze, zaniosę Cię – powiedział. – Chyba nie jesteś zbyt ciężki.
– Ty chcesz mnie zanieść? Jak? Przecież sam ledwie chodzisz! – zawołałem bez namysłu i zaraz zawstydziłem się.
Bo może on jest kaleką, a ja tak mu powiedziałem… Czy nie zrobiłem mu przykrości? Gotów się jeszcze obrazić!…
– Mówisz, że ledwie łażę – powiedział bez urazy w głosie. – Szkoda, że nie mogłeś zobaczyć, jak śmigam pod wodą w pogoni za zdobyczą. Widzisz, Kosmatku, inne chrząszcze mają nogi do biegania po ziemi, po drzewach, a ja do pływania. Dlatego też chodzę niezgrabnie i nie lubię chodzić. Ale chętnie fruwam.
Rozłożył szeroko obie poły twardego płaszczyka, pod którym miał schowane cieniutkie skrzydełka.
– Siadaj – zaprosił mnie. Za chwilę będziesz w domu. Usiadłem trochę ze strachem, bo nie był większy ode mnie. Myślałem sobie: „Jak on trafi w ciemności?” Ale pływak znał widać dobrze drogę. Leciał bez wahania.
Wtem tuż przed nami zamajaczył jakiś wielki cień.
– Uważaj! – krzyknąłem.
Pływak nie zboczył. Zwolnił tylko i …
– Jesteśmy na miejscu, Kosmatku – zabuczał opadając na chropowatą gałąź. – Stąd masz tylko kilka kroków do swojego mieszkania.
– Dziękuję! Bardzo Ci dziękuję! –  zawołałem z radością.
– Dobrej nocy! – odkrzyknął już odlatując.
Tak to wróciłem do mojego domku po tylu dziwnych przygodach. Ułożyłem się w miękkim łóżeczku z zielonego mchu. Nigdy jeszcze nie spałem tak dobrze jak tej nocy.

Hanna Zdzitowiecka „Kosmatek ze starej wierzby”
fot. – ilustracje z książki – ilustrowała Maria Mackiewicz

Czy pamiętacie kogo spotkał Kosmatek?

Pasikonika, żabę, bociana, pływaka żółtobrzeżka. Spróbujmy poruszać się tak jak oni: pasikonik – skacze, żaba – skacze, bocian- chodzi, wysoko podnosząc nogi i lata, poruszając powoli dużymi skrzydłami, a pływak żółtobrzeżek – pływa i lata. Może jeszcze komar i muszka, o których wspomniała żaba.

Spróbujmy powiedzieć coś tak jak: pasikonik- cyk,cyk, cyk…żaba – Rrrech, rrech, rrech…., bocian – kle, kle, kle…., komar – bzzz, bzzz, bzzz…., a muszka?…:)

https://www.youtube.com/watch?v=8q0poDwrlj8

Może spróbujecie narysować Kosmatka?

Jutro jeszcze jedna przygoda tego ludka z bajki

Popatrzcie w jaki sposób do Świąt przygotowywała się Pola i Kostek 🙂

A Kubuś z siostrą szukał w ogrodzie zajączka:)

 

  Do zobaczenia

                  Wasze ciocie

Na zakończenie posłuchajcie głosów innych zwierząt. Może spróbujecie je naśladować?  🙂

https://www.youtube.com/watch?v=CZD1yvGTec4

Ta strona używa cookies. Czytaj więcej na temat polityki cookies.