8 grudnia – MAŁY ANIOŁ FERDYNAND
MAŁY ANIOŁ FERDYNAND
Ferdynand jest najmniejszym aniołem, który mieszka na ulicy Chmurkowej. Miło się urządził w chmurce numer 8. Jest to bardzo mała chmurka, ale on ma tam dużo miejsca. Ferdynand jest wprawdzie aniołem, ale wygląda jak karzełek. Jest maleńki, ma kręcone włosy i mały, zadarty nosek, który wskazuje drogę do nieba. Aby mógł lepiej widzieć wszystko, co się dookoła niego dzieje, nosi okrągłe okulary. On również, tak samo jak inne anioły, bardzo chętnie wykonuje swoją pracę w okresie przedświątecznym. Każdego dnia leci na ziemię, aby pomagać ludziom. Czasami się troszczy o to, aby taksówka zatrzymała się przed czekającym na nią starszym człowiekiem i zabrała go do domu. Dba również o to, aby uprzejme dziecko pomogło staruszce zanieść do domu ciężką torbę z zakupami. Pilnuje też, by miły człowiek pomógł pani na wózku wsiąść do autobusu. Ferdynand od razu widzi, kto potrzebuje pomocy i wtedy szepce to innemu człowiekowi do ucha. Co mówi, pozostanie jego tajemnicą. Człowiek ten od razu pomaga i zadanie Ferdynanda zostaje spełnione. Aniołek pilnuje także, by ludzie na ziemi po przyjacielsku troszczyli się o siebie nawzajem. Jednak teraz Ferdynand nie może polecieć na ziemię. Trzy dni temu potknął się o czubek gwiazdy i złamał przy tym oba skrzydła. Teraz siedzi w swoim domku z chmurek i stamtąd patrzy w dół. Właśnie teraz w okresie przedświątecznym ludzie potrzebują innych, aby im pomogli. Jednak widzi, że na ziemi nikt dla nikogo nie ma czasu. Wszyscy się spieszą i nikt nie myśli o innych. „Ludzie chyba mnie potrzebują”, mówi. „Wygląda na to, że żyją w wielkim pospiechu i są zestresowani. Muszę im pomóc”. Nagle Ferdynand pomyślał o Józefie, który jest najstarszym z aniołów. Ponieważ już niezbyt dobrze widzi, nie może również latać. A więc właściwie nie potrzebuje swoich skrzydeł. Ferdynand wpada na wspaniały pomysł. Biegnie do Józefa, który właśnie szykował się do snu i mówi: „Józefie, muszę szybko polecieć na ziemię. Ludzie mnie potrzebują. Pilnie są mi potrzebne twoje skrzydła, bo moje się połamały. Ponieważ i tak nie polecisz na ziemię, mógłbyś pożyczyć mi swoje”. Józef, słysząc te słowa, mówi: „Możemy się zamienić”. Jak powiedzieli, tak uczynili. Szybko zamienili się skrzydłami i Ferdynand natychmiast poleciał na ziemię. Mając skrzydła Józefa, leciał o wiele szybciej niż na swoich własnych. Wszystko będzie dobrze, bo na pewno dotrze na czas. Pewna mama właśnie znosi po schodach ciężki dziecięcy wózek. Trzęsie się on tak bardzo, że dziecko strasznie płacze. Ferdynand leci do człowieka, który właśnie przechodził obok i szepcze mu coś do ucha. I spójrzcie, uprzejmy człowiek pomaga młodej kobiecie i wspólnie znoszą po schodach ciężki wózek. To dziwne, ale dziecko już nie krzyczy.
„Dziękuję”, mówi młoda kobieta, śmiejąc się i „Życzę panu wesołych Świąt Bożego narodzenia. „Wzajemnie”, odpowiada uprzejmie mężczyzna i odchodzi. „Była to pomoc w ostatniej chwili”, szepcze Ferdynand i leci dalej.
Źródło: „Bożonarodzeniowa podróż aniołków”, Biermann Ingrid, Dvorakova Lucie