2 grudnia – ANIOŁ ZAPACHÓW
ANIOŁ ZAPACHÓW
Anioł Juliusz mieszka w domku z chmur numer 2. Ma on do spełnienia szczególne zadanie. Jest kimś w rodzaju ogrodnika, bowiem każdego dnia rozsiewa nasiona. Ale nie są to zwykłe nasiona, z których wyrastają kwiaty. Rozsiewa cudownie pachnące nasiona radości. Zapach ten oczarowuje i dlatego w niebie są tylko radosne aniołki. Z tego powodu Juliusz nazywany jest Aniołem Zapachów. W jego spiżarni stoi niezliczona ilość torebek napełnionych cudownie pachnącymi nasionami. Każdego ranka, kiedy pozostałe anioły jeszcze śpią, Juliusz idzie do spiżarni, bierze torbę z pachnącymi nasionami i wyrusza w drogę. Zatrzymuje się przed każdym domkiem z chmur i rozsiewa tam nasiona radości. Kiełkują one bardzo szybko, a ich zapach rozchodzi się na wszystkie strony. Kiedy anioły obudzą się i poczują go, napełniają się radością i energią. Z tego powodu mieszkańcy ulicy Chmurkowej nie tylko są uprzejmi dla siebie nawzajem, ale także pomagają sobie, dzielą się wszystkim, cieszą się razem, rozmawiają ze sobą, śmieją się wspólnie i są bardzo, bardzo szczęśliwi. Zapasy nasion nigdy się Juliuszowi nie kończą i właściwie z ich pomocą mógłby rozweselić jeszcze więcej aniołów. Juliusz wykonuje swoją pracę bardzo chętnie, ponieważ przebywanie w wesołym towarzystwie jest po prostu cudowne.
Pewnego dnia, kiedy Juliusz rozsiewał nasiona, ktoś poklepał go po ramieniu. Rozejrzał się i zobaczył Anioła Eryka, który tego dnia był wyjątkowo niezadowolony. Czy w jego przypadku nasionko nie podziałało, czy też stało się coś innego? Eryk chwycił Juliusza za rękę i powiedział: „Proszę, Juliuszu, chodź ze mną, muszę ci pokazać coś okropnego”. Juliusz był bardzo ciekawy, co takiego zasmuciło Eryka. Poprowadził on Juliusza do wielkiej bramy z chmur. Kiedy patrzy przez nią, widzi całą ziemię. No tak, Juliuszowi z przerażenia wypadła torba z nasionami, ale Eryk złapał ją w ostatniej chwili. Cóż takiego przerażającego zobaczył Juliusz? Eryk pokazał mu ludzi, którzy tam na Ziemi nie są w ogóle dla siebie uprzejmi. Teraz przed Świętami Bożego Narodzenia powinni być względem siebie szczególnie mili. Ale jest zupełnie na odwrót. Eryk i Juliusz obserwują, jak ludzie kłócą się ze sobą, wypowiadają złe słowa, a nawet biją się. Wszyscy są bardzo smutni. Nikt się nie śmieje, ani nie raduje. Nie cieszy ich nawet świąteczna muzyka, którą słychać wszędzie dookoła. Nikt nie patrzy też na wspaniale świecące choinki. Nikt dla nikogo nie ma czasu, wszyscy się spieszą, kłócą i są bardzo zajęci. „Tak dalej być nie może”, powiedział Eryk, „Tylko Ty możesz im pomóc. Sfruń proszę na ziemię i rozsiej tam pachnące nasiona. Masz ich przecież wystarczająco dużo”. Juliusz długo się zastanawiał. Oczywiście musi pomóc. Ponieważ jego torba była jeszcze pełna, schował ją pod skrzydła i zniknął. Tutaj na ziemi panuje straszny hałas. Słyszy ludzi rozmawiających ze sobą i kłócących się. Nigdzie nie słyszy miłych słów i nie widzi, by ktoś się śmiał. „Muszę z tym skończyć”, mówi cicho Juliusz i niezauważenie rozsiewa dookoła nasiona radości. Nie omija żadnego kąta. Dociera wszędzie, aby je rozsiać. Jego torba opróżniła się w mig, więc poleciał z powrotem do nieba. Po drodze rozejrzał się i zauważył, że niektórzy ludzie śmieją się, inni pomagają sobie, jeszcze inni rozmawiają ze sobą, znajdują czas i słuchają świątecznej muzyki. „Nasiona już podziałały”, mówi i leci do Eryka. Eryk patrzy, dziwi się i stwierdza: „Jak to dobrze, że mamy te nasiona”.
Od tej pory Juliusz każdego ranka frunie na ziemię i rozsiewa na niej pachnące nasiona. Już po chwili zauważa, że na ziemi rzeczywiście się coś zmieniło. Ludzie są weselsi. „Teraz wszystko będzie w porządku”, mówi „i już możecie świętować Boże Narodzenie”. Tego wieczora Juliusz jeszcze długo patrzył na ziemię zadowolony.
Źródło: „Bożonarodzeniowa podróż aniołków”, Biermann Ingrid, Dvorakova Lucie