16 kwietnia

Drodzy Rodzice, Kochane Dzieci

Czy pamiętacie Kosmatka? Małego ludka z bajki?

Wczoraj rozpoczął spacer na grzbiecie pasikonika, a dzisiaj poszedł sam. Posłuchajcie:

Odwiedziny w gniazdach

 

    Dawno już nie widziałem moich przyjaciół z podwórka koło przedszkola. Wybrałem się więc kiedyś do nich w odwiedziny.
    Już z daleka usłyszałem głos Krasnopiórki:
    – Kokokokoko… uważajcie, dzieci… tu jest kasza jaglana, smaczna kasza… kokokokoko…
    Kura zwoływała gromadkę kurcząt. Bardzo mi się podobały. Takie puszyste, żółciutkie i takie żwawe.

    – Dzień dobry, Krasnopiórko! – zawołałem przez dziurę w płocie.
Nawet się nie obejrzała.
– Krasnopiórko, to ja, Kosmatek!
Spojrzała niespokojnie na niebo i zakrzyknęła:
– Kodkodak! Dzieci, do mnie! Żywo! Prędzej! Prędzej!
Czyżbym to ja ją przestraszył?
Kurczęta posłusznie zbiegły się i ukryły pod skrzydłami matki.
– Niech żadne z was nie wysuwa się, dopóki nie pozwolę – ostrzegała. – Nad podwórkiem krąży wrona. Czatuje, żeby
które złapać! Ach, że też nie ma Brysia w pobliżu! Od razu by ją przepłoszył!
Brysia nie ma, Buraska nie widać, a Krasnopiórka zajęta dziećmi nie znajdzie dla mnie ani chwili na pogawędkę. Kiedy tak, to pójdę w pole. Po drugiej stronie drogi, w zielonym życie, ma gniazdo moja znajoma kuropatwa. Zaglądałem już do niej niedawno. Siedzi na jajach i chyba ucieszy się z moich odwiedzin.
Zawróciłem więc na pole.
– Ależ to żyto urosło przez kilka dni! – zauważyłem. – Czy aby trafię teraz do gniazda? Powinno być tu blisko…
Po dłuższym szukaniu odnalazłem pusty dołek w ziemi, ale kuropatwy nie było.
– Co się mogło stać? Na pewno jakieś nieszczęście!
– Czyr-ryk! – odezwała się tuż za mną. – Jak się masz kosmatku!
– O, jesteś! Co się stało z twym gniazdkiem, kuropatwo?
– Wyniosłam się z niego wczoraj.
– A jajeczka?
– Jajeczka? – powtórzyła ubawiona i gdaknęła wabiąco: Czyr-ryk! Czyr-ryk! Chodźcie tu, chodźcie!
Ze wszystkich stron rozległy się cieniutkie głosiki i matkę kuropatwę otoczyło stadko piskląt.
–  Oto moje jajeczka, Kosmatku!
– Jakie śliczne! – zawołałem. – Gdyby nie pstre piórka, byłyby zupełnie podobne do kurczątek Krasnopiórki!
– Te pstre piórka są bardzo ważne – powiedziała kuropatwa i dodała z dumą: – Podobają ci się moje dzieci? Zobacz jakie są dzielne i żwawe, jak zgrabnie biegają i szukają jedzenia.
Przyglądałem się im z podziwem. Przecież tak niedawno tu byłem. Kurka siedziała jeszcze na gnieździe, a dziś…
– Kiedy one się wykluły?
– Wczoraj.
– Wczoraj? – powtórzyłem z niedowierzaniem. – I już są takie samodzielne?
Rozmowę przerwało nam dalekie szczekanie…
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Pożegnaliśmy się serdecznie i kuropatwy zniknęły w żytnim gaiku, a ja usiadłem w cieniu przy drodze, bo upał mi trochę dokuczał. Wtem coś ciemnego mignęło mi przed oczami. Błysnęły czarne, mieniące się fioletowo pióra i mój stary znajomy, szpak, przysiadł na polu.
– A ty co tu robisz? – spytałem po przywitaniu.
– Szukam pożywienia dla piskląt.
– To i ty masz już dzieci?
– Oho! – zaskrzeczał z dumą. – Już nawet skończyły pięć dni!
– Ach, szpaczku, tak bym chciał je zobaczyć! Na pewno są śliczne! Może jeszcze ładniejsze od kuropatewek. Pokażesz mi?
– Nikomu obcemu nie pokazałbym, ale tobie, Kosmatku, pokaże. Ty nikogo nie skrzywdzisz, a tym bardziej bezbronnych, nagich piskląt.
– Nagich? – zdziwiłem się, ale szpak już komenderował:
– Siadaj na mnie! Zaniosę cię do mojego domku!
Poleciałem z nim chętnie, bo przecież mieszkał tuż koło mojej wierzby.
– Schodź – powiedział siadając na drążku przed drewnianą budką wiszącą na klonie.
– Mam zejść? Gdzie?
– Usiądziesz na tym drążku…
Zszedłem ostrożnie, starając się nie patrzeć w dół z tej wysokości. Bałem się zawrotu głowy.
– Poczekaj tu chwilę. Ja tylko polecę, żeby coś przynieść dzieciom do jedzenia! – zawołał szpak.
I już go nie było.
Zdziwiłem się tym, co powiedział. Małe kuropatewki miały dopiero jeden dzień i już same rozglądały się za jedzeniem, a te skończyły przecież pięć dni!
Postanowiłem zajrzeć do nich. Nie było to łatwe. W szpaczym domku panował taki mrok, że z trudnością dostrzegłem otwarte dzioby i łyse głowy. Pisklęta na mój widok zaczęły chórem prosić o jedzenie.
– Chodźcie tu do mnie! – zawołałem do nich. – Słońce tak ładnie świeci, a wy siedzicie w ciemności. Matka kuropatwa powiedziałaby, że to niezdrowo. Wyjdźcie chociaż tu, na drążek przed domkiem, jeśli nie umiecie jeszcze fruwać…
– Jeść! Jeść Jeść! – odpowiedziały mi natarczywe głosiki.
Zniecierpliwiłem się.
– Dlaczego same nie poszukacie sobie czegoś do zjedzenia? Co z was za leniuchy. Kuropatewki wczoraj się wykluły i już same biegają po ziemi, szukając pożywienia. Kurczątka niewiele od nich starsze i także drepczą za kurą po podwórku, a wy tylko czekacie, aż wam rodzice coś do dziobka przyniosą! Tak nie można! Rodzice są zmęczeni! Na pewno się ucieszą, kiedy was zobaczą na słońcu…
Moją długą przemowę przerwał szpak, który właśnie nadleciał. . Pisklęta darły się teraz tak przeraźliwie, że mało mi uszy nie spuchły. Ucichły dopiero, kiedy szpak zatkał im dziobki jedzeniem.
– Dlaczego nie wyprowadzisz ich z domu? – spytałem, gdy usiadł na chwilę. – Popatrzyłyby sobie na świat, poszukałyby same pożywienia.
– Ależ, Kosmatku! – oburzył się. – Przecież one nie mają jeszcze piórek. Dopiero za parę dni zacznie im wyrastać pierwszy puch.
Przypomniałem sobie widok nagich ciałek i łysych główek.
– Może i biegać nie umieją?
– Naturalnie. Przecież to jeszcze maleństwa, niedołężne maleństwa. Mają zaledwie pięć dni!
– Phi, małe kuropatwy mają jeden dzień i nie tylko że całe porośnięte są puchem, ale umieją i biegać, i kryć się, i szukać pożywienia. A kurczęta…
– Kuropatwy! – zaskrzeczał szpak. – Nie można ich porównywać z małymi szpaczkami.
– Dlaczego?
– Kuropatwy mieszkają w polu, na ziemi – ze wszystkich stron czyha na nie niebezpieczeństwo.
– Matka kuropatwa też mi o tym mówiła – wtrąciłem.
– A widzisz. Tak to już jest, że pisklęta mieszkające w gniazdach na ziemi niemal od pierwszego dnia umieją sobie radzić same. A nasze dzieci w gniazdkach i dziuplach umieszczonych na drzewach, gdzie jest o wiele bezpieczniej, rodzą się nagie i niedołężne. Dopiero po pewnym czasie, gdy wyrosną im piórka, zaczynają fruwać i zdobywać samodzielnie pożywienie.
W cale nie żałowałem, żem się tego dnia wybrał na spacer. Tyle ciekawych rzeczy dowiedziałem się od kuropatwy i szpaka!

Hanna Zdzitowiecka „Kosmatek ze starej wierzby”
fot. – ilustracje z książki- Ilustrowała Maria Mackiewicz

Czy pamiętacie kogo dzisiaj spotkał Kosmatek?
KURKĘ KRASNOPIÓRKĘ: kokokokoko….kodkodak!….kokokokoko….kodkodak!…..
KUROPATWĘ: czyr-ryk, czyr-ryk,czyr-ryk….czyr-ryk, czyr-ryk,czyr-ryk….
SZPAKA:….

Posłuchajmy razem szpaka i spróbujmy powiedzieć coś w szpaczym języku…

https://www.youtube.com/watch?v=DfGwvAfVgvw

https://www.youtube.com/watch?v=HysvYnDOl98

Spróbujmy narysować budkę szpaka… kreski, kółko i budka gotowa 🙂

A teraz niespodzianka. Popatrzmy na szpaka i jego budkę lęgową:)

https://www.youtube.com/watch?v=vShdcJ7TOsQ

A jak my spędzamy czas w naszych domkach?

Miłosz ozdabia na różne sposoby swój domek z tektury i koloruje grzyby. Natomiast Kacperek pokazał nam kolorowego dinozaura 🙂

„Szpaczek”
Co robisz szpaczku? – pyta wiewiórka.
Wyrzucam z budki trawkę i piórka.
Wyrzucam śmieci z zeszłego roku.
Chcę mieć na wiosnę czyściutki pokój.

Zobaczmy, czy w naszych pokojach jest porządek? Jeżeli nie to posprzątajmy, tak jak szpaczek 🙂Najpierw jednak zabawmy się przy piosence 🙂

https://www.youtube.com/watch?v=zn2ihUfMV_M

Do zobaczenia jutro

Wasze ciocie

JUTRO DALSZE WIADOMOŚCI W TEMACIE ZABAWKI

 

 

Ta strona używa cookies. Czytaj więcej na temat polityki cookies.